niedziela, 17 kwietnia 2011
Mój kochany rowerek...
Kwiecień 2011. Ile się trzeba napłakać, żeby czegoś spróbować ten tylko się dowie kto zapyta Zu. :) Nikt nie powiedział, że nauka jazdy na rowerze będzie łatwa ale nikt też się nie spodziewał, że po godzinie będzie po wszystkim. Były krzyki, płacz, rzucanie rowerem i kopanie kasku, był pokazywany język, było obrażanie się i gil do pasa. Niespodziewanie Zu złapała równowagę i ... pojechała :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Glut z nosa w takich przypadkach to podstawa...Słony smak miała ta nauka :))))
Miłosz - opis super :)
Jak mi się uda to dołożę jeszcze filmik :)
Prześlij komentarz